To, że zaczynamy dyskutować o prawach homoseksualistów to dobrze. W zalewie tematów zastępczych akurat ten jest całkiem istotny. Jakaś grupa społeczna czuje się dyskryminowana. Można się z nią zgodzić lub nie ale jest to grupa płacąca podatki tak jak my wszyscy i z pewnością zasługuje na uważne wysłuchanie.
Nie jestem zwolennikiem zamykania ust tym, którzy chcą mówić o tym, że homoseksualizm to choroba (to że ONZ sobie coś chorobą ogłasza lub nie, wynika z decyzji często całkiem arbitralnych) a homoseksualiści to słudzy szatana. Podobne prawo do wyrażania swojego poglądu mają zwolennicy "prawa do posiadania dziecka" (tak jakby można było posiadać człowieka). Ja swoje miejsce na tej skali poglądów wyraziłem już w tekście "Związki partnerskie tak! Małżeństwa homoseksualne nie!".
Przy okazji tekstu P. Pospieszalskiego w "Uważam rze" chciałbym tylko zwrócić uwagę na manipulacje jezykowe jakich dokonuja obie strony sporu. Z jednej bowiem strony absolutnie uzasadnione są zarzuty o nietrafność sformułowania "legalizacja związków partnerskich" a z drugiej teza o "ofensywie homoseksualistów" sugerujaca że każdy homoseksualista jest członkiem jakiejś podstępnej homoseksualnej międzynarodówki. Otóż ja znam homoseksualistów, którzy całą tą ofensywę mają gdzieś i jednego czego sobie życzą to żeby dać im święty spokój i pozwolić żyć tak jak uznają za stosowne. Z czego wniosek, że tak jak nie każdy mający serce po prawej stronie jest faszystą tak nie każdy homoseksualista jest politycznym działaczem i często samozwańczym reprezentatem homoseksualnej społeczności. Za to każdy homoseksualista jest obywatelem. I ma prawo mieć zdanie na temat kształtu państwa, w którym żyje.
